Odbiór robót a waloryzacja wynagrodzenia
Mimo konieczności waloryzacji wynagrodzenia wykonawcy może zależeć na poruszeniu tego tematu dopiero po odbiorze końcowym. W takiej sytuacji zyska pewność, że żądanie dopłaty nie skłoni inwestora do piętrzenia problemów dla zamknięcia inwestycji. Czy wykonawca może pozwolić sobie na podniesienie tematu waloryzacji po uzyskaniu podpisu na protokole odbioru?
Kiedy sąd może podwyższyć wynagrodzenie?
Dedlajn na wystąpienie z żądaniem podwyższenia wynagrodzenia nie jest nowym problemem. Sądy wielokrotnie się z nim borykały. Efekty tych batalii można znaleźć w wyrokach Sądu Najwyższego.
Przyjął on, że sądowa modyfikacja umowy(także w zakresie wynagrodzenia) może nastąpić do czasu, kiedy nie została ona wykonana ze skutkiem wygaśnięcia zobowiązania. Stoi za tym żelazna logika – jeżeli mamy zmieniać umowę, to musi ona nadal obowiązywać. Trudno bowiem grzebać w czymś, co rozpłynęło się już w powietrzu i już nie istnieje (spróbuj na przykład dobudować coś do budynku, co do którego zakończono już rozbiórkę).
Ta ogólna myśl była jednak rozwijana przez Sąd Najwyższy. Chociażby przez wskazanie, że zmianom nie stoi na przeszkodzie fakt wykonania robót. Albo przez zaakcentowanie, że do wykonania umowy ze skutkiem jej wygaśnięcia dochodzi wprawdzie z chwilą spełnienia świadczeń przez obie Strony, jednak jeżeli wykonawca zastrzeże, że zapłata kwoty wynagrodzenia określonej umową nie będzie traktowana jako rozliczenie całości roszczeń wykonawcy za realizację robót, pozostaje uprawniony do żądania modyfikacji umowy w zakresie wynagrodzenia nawet po zapłacie przez inwestora 100% kwoty wynagrodzenia wskazanej w umowie.
Raz jeszcze podkreślę – chodzi tu o podwyższanie wynagrodzenia przez sąd. Mówimy, więc o wystąpieniu przez wykonawcę z pozwem na podstawie art. 3571 czy art. 632 § 2 k.c. A skoro tak w tle przewiną się wątki takie jak rażąca strata wykonawcy czy zmiany okoliczności wykraczające poza zwykłe ryzyko kontraktowe.
Aneks po odbiorze końcowym
Zmiana umowy przez same strony to inna sfera. Jednak także w tym przypadku w mojej ocenie warto przenieść na nią ogólny kierunek odpowiedzi SN na pytanie „Do kiedy możliwa jest zmiana umowa?”. Skoro bowiem sąd może urządzić lifting kontraktu, dopóki nie doszło do jego wygaśnięcia, takie same pole manewru powinny mieć same strony. Odbiór końcowy nie powinien być więc traktowany jako nieprzekraczalna granica podpisania aneksu. Podobnie zapłata przez inwestora kwoty wynagrodzenia nominalnie wskazanej w aneksie, o ile wykonawca złożył zastrzeżenie, o którym pisałem wyżej.
Za trafnością tego rozwiązania przemawiają wszelkie argumenty przyjmowane przez Sąd Najwyższy w orzeczeniach dotyczących sądowej zmiany wynagrodzenia. Przede wszystkim przy odmiennym przyjęciu wykonawca chcący zachować możliwość aneksowania umowy w zakresie wynagrodzenia zmuszony byłby celowo nie kończyć robót bądź też uchylać się od umożliwienia dokonania ich odbioru końcowego, ryzykując naliczenie kar umownych a nawet odstąpienie od umowy przez zamawiającego. Skalę tej bolączki potęguje dodatkowo praktyka zawierania aneksów, które w realiów polskich placów budów potrafi się ciągnąć miesiącami, szczególnie w przypadku zamówień publicznych. Biorąc pod uwagę praktyczną stronę problemu warto też zauważyć, że dopiero z zakończeniem inwestycji wykonawca dostaje pełny obraz rzeczywiście poniesionych przez siebie kosztów, a w związku z tym także kwoty podwyżki, o którą powinien zgłosić się do inwestora.
Niestety nie mam złudzeń co do tego, że jakkolwiek sensowne nie byłyby argumenty za podpisaniem aneksu po podpisaniu protokołu końcowego wykonawca z dużym prawdopodobieństwem napotka opór inwestora (szczególnie publiczne) przy propozycji takiego rozwiązania. Często jedynym wyjaśnieniem stanowiska inwestora będzie trudność w akceptacji przez niego samej koncepcji zmiany umowy, kiedy roboty są już odebrane albo w ogóle opłacone. W tym kontekście mogę jedynie zasugerować przemyślenie przez wykonawcę na ile ma na sumieniu rzeczy, które sprawiają, że absolutnie nie chce drażnić dodatkowo inwestora przed odbiorem, a na ile są to kwestie wprawdzie sporne, ale nie grożące eksplozją relacji na placu budowy.
Aneks to nie ugoda
Na marginesie warto też poruszyć inną drogę prowadzącą do osiągnięcia pożądanego przez wykonawcę celu – ugodę. Jest to rozwiązanie rodzajowo odrębne od zmiany umowy. Ugoda nie prowadzi bowiem do modyfikacji umowy, ale rozstrzyga o konkretnych żądaniach stron zgłaszanych w związku z umową. Jednak z perspektywy wykonawcy nie będzie miało większego znaczenia, czy złotówki których się domaga wpłyną na jego rachunek bankowy po podpisaniu ugody czy aneksu.
W kontekście zamówień publiczny art. 54a ustawy o finansach publicznych przewiduje możliwość zawarcia ugody przez jednostkę sektora finansów publicznych. W najnowszym orzecznictwie zaakcentowano, że ugodowe rozwiązywanie sporów jest bardzo pożądane a zamawiający wybierając drogę polubownego rozwiązania problemu nie powinien być z tego tytułu penalizowany. Takie stanowisko zaprezentowała też Prokuratoria Generalna RP.
Napisz komentarz