Odstąpienie od umowy przez wykonawcę a utrata finansowania inwestycji
„Boimy się, że jeśli ta wiedza dotrze do wykonawców, wówczas ich pozycja negocjacyjna niebotycznie wzrośnie.”
Powiedział Dziennikowi Gazecie Prawnej samorządowiec z gminy, która zorientowała się, że jeżeli nie dogada się z wykonawcą co do waloryzacji umowy może utracić finansowanie z Programu Inwestycji Strategicznych.
O tym o co chodzi w detalach DGP opisuje na dzisiejszej jedynce oraz w artykule „Inflacyjna mina w programie dla gmin”. Możesz go przeczytać klikając tutaj. Ja natomiast na podstawie tekstu podzieliłem się swoimi przemyśleniami w podkaście.
Retoryka, którą posługuje się zamawiający pokazuje w mojej ocenie problem mentalności, o którym warto rozmawiać. Przez lata funkcjonujemy w realiach nadużywania pozycji dominującej przez zamawiającego. Dlaczego? Ponieważ 1. płaci, 2. może.
W takim układzie, kiedy pojawia się luka w gardzie, przez którą to wykonawca może wyprowadzić bolesny cios, nie można się dziwić, że z możliwości tej chce skorzystać. Dobrze obrazuje to możliwość odstępowania od umów przez brak uzyskania przez wykonawcę gwarancji zapłaty wynagrodzenia. Nawet zwykła ludzka satysfakcja z odegrania się może być do tego wystarczająca dla podjęcia działania. A jeżeli dochodzi do tego perspektywa uzyskania wymiernych korzyści finansowych? Z pytań po stronie wykonawcy pozostaje „To w którym miejscu mam się podpisać?”.
Czy problem, który dostrzegł samorządowiec jest realny? Mniejsza o to. Nawet jeżeli nie jest to tylko kwestia czasu kiedy pojawi się inny, będący okazją do szarży na zamawiającego. I jeżeli zamawiający chcą uniknąć widoku sił wykonawczych szturmujących wtedy blanki urzędu gminy pierwszym krokiem jest rezygnacja z uczenia kontrahentów, że współpraca jest synonimem wyciskania z drugiej strony wszystkiego, co tylko wycisnąć się da.
Napisz komentarz