Optymalizuj i buduj
W tym tygodniu w podkaście mówię o niepełnoletnim zaprojektuj i buduj – zoptymalizuj i buduj.
Modelu, w którym inwestor wydał już pieniądze na projektowanie, ale
a. nie kupił go w pełnej wersji,
b. ma ograniczone zaufanie do dokumentów, które dostał.
Wykonawca ma więc za zadanie krytycznym okiem ocenić to, co dostał od inwestora i zwyczajnie zrobić inwestycję lepiej.
Dodatkowe ryzyka wykonawcy
Przyjmując współpracę w tym modelu bierzesz na siebie podwyższony standard przewidywania kosztów inwestycji.
Ponieważ wychodzisz ze standardowej roli realizatora robót budowlanych Twoja sytuacja odbiega od tej, w której sądy wygłaszają uwagi takie jak „Wykonawca nie musi stwierdzić błędów projektu, których wykrycie wymaga wiedzy z zakresu projektowania albo dokonywania specjalistycznych obliczeń” czy „Wykonawca ma prawo działać w zaufaniu do efektu pracy projektanta”.
Co dokładnie wykonawca ma zrobić z dokumentacją?
Składając ofertę na wykonanie inwestycji z optymalizacją w tle zwróć uwagę na to jak dokładnie opisano w umowie Twoje obowiązki względem projektu.
Zdarza się, że inwestorzy podkreślają, że swoje dokumenty przekazują wykonawcy tylko dlatego, że wydali już na nie pieniądze. W istocie oczekują jednak przygotowania inwestycji od zera. A jeżeli wykonawca chce skorzystać przy tym z istniejącej już dokumentacji robi to na swojej ryzyko. Takiej współpracy bliżej jest klasycznemu zaprojektuj i buduj, tylko z dorzuconym bonusem w postaci dodatkowego „wsadu” od inwestora.
Czy warto?
Przy tych wszystkich watpliwościach warto zadań sobie pytanie, które postawiłem na początku postu – czy warto podejmować się inwestycji zoptymalizuj i buduj? Czy może z perspektywy wykonawcy, jeżeli ma się już zająć szerzej dokumentacją lepiej jest pójść w klasyczne projektuj i buduj?
Sam w swojej pracy często wychodzę z założenia, że z zestawienia „popraw coś co już istnieje” albo „stwórz sam od podstaw” lepszym wyborem jest ten drugi scenariusz.
Napisz komentarz