lut 13, 2023

Łukasz Mróz

Dlaczego w pozwie najmniej piszę o prawie? #203

 

Fakty > dowody > prawo

W tym tygodniu czeka mnie pierwsza rozprawa przed sądem okręgowym w sprawie kar umownych naliczonych przez zamawiającego za nieterminowe usuwanie wad. Co mógł przeczytać sąd w naszym pozwie?

Z 41 stron:

9 zawiera argumentację prawną (co jest sporą liczbą biorąc pod uwagę moje standardy).

9 stron zajmują wnioski dowodowe (11, jeżeli dodamy wniosek dowody, który złożyliśmy już po wniesieniu pozwu)

22 karty to przedstawienie faktów dotyczących sprawy

Skąd te proporcje? Mogłby się zdawać, że w sądzie toczymy spór prawny, więc część paragrafowa powinna ważyć zdecydowanie więcej na kołowym wykresie części składowych pozwu. Stoi za tym kilka powodów. Powodów, które możesz przemyśleć, jeżeli chciałbyś zostać powodem (he, he). (W sensie, że złożyć pozew w sądzie, jako powód… rozumiecie?).

Ważne! Szanując osoby, które pomyślą „TL;DR” na końcu tekstu zebrałem w 10 bullet-point’ach to, co przekazuję szerzej niżej. Skroluj śmiało.

Sąd wie, co jest w kodeksie, ale nie bardzo wie, co było na placu budowy

Budownictwo ma swój walny wkład w obłożenie sądownictwa. Tematy takie jak roboty dodatkowe, kary umowne czy wady robót są regularnymi gośćmi wokand. Przez to sędzia prowadzący sprawę z dużym prawdopodobieństwem nie potrzebuje kompleksowych wyjaśnień co do aspektów prawnych.

Co innego okoliczności współpracy stron. Z nimi nie miał styczności. Słyszy zazwyczaj dwie konkurencyjne narracje i próbuje poskładać z nich spójny obraz (przy okazji – pamiętaj proszę, z Twojej perspektywy oczywistym jest, że Twoja strona opowieści jest tą właściwą, ale tożsame podejście ma Twój przeciwnik, sąd natomiast nie ma podstaw, żeby przyjmować z góry, że któraś z Waszych prawda jest prawdziwsza).

Im bardziej rzetelnie przedstawisz sądowi fakty, tym większą masz szansę na uzyskanie korzystnego rozstrzygnięcia (zakładając oczywiście, że nie jesteś jedyną osobą, która jest święcie przekonana, że masz rację).

Sędzia nie robi wielodniowych sesji rozbijania na czynniki pierwsze każdego zdania, które napiszesz

Może żyłoby się nam lepiej, gdyby sędzia zatracał się w każdej sprawie tak mocno, że byłby w stanie na wyrywki cytować składane przez strony pisma procesowe. Chociaż szczerze mówiąc nie jest potrzebne, ponieważ sprawy sądowe są zwyczajnie powtarzalne (tak, tak, Twoja jest wyjątkowa; jak każda z miliona innych odbywających się wg kilku powielających się scenariuszy). Mogłoby to marginalnie wpłynąć na liczbę osób, które uznają zapadłe wyroki za sprawiedliwe. Chociaż patrząc realistycznie nawet ten sukces uznałbym za co najwyżej wątpliwy/potencjalny. O ile strony spotykające się na sali sądowej rzeczywiście szukają tam sprawiedliwości, o tyle „sprawiedliwość” ma tutaj bardzo specyficzną definicję. Kryje się pod nią „wyrok korzystny dla mnie”. Wychodzimy więc od tego, że gdy 50% podsądnych uznaje wyroki za niesprawiedliwe Temida zasługuje na gromką owację za jakość pracy.

Ale trochę odpłynąłem o głównego nurtu, nie o tym miał być ten punkt… Chodzi o to, że sędziowie są chronicznie przysypani lawiną spraw tak głęboką, że nawet najlepszy na świecie TOPRowy psiak nie byłby w stanie przebić się przez nią, żeby poratować orzekającego łykiem alkoholu z zawieszonej pod szyją beczułki. Ostatni już zjazd z autostrady głównego wątku – wszelkie zmiany w sądownictwie, o których mogłeś słyszeć na przestrzeni lat w materiale z napisem na belce „Teraz to już naprawdę będzie lepiej” to kolejne edycje tynkowania budynku o walących się ścianach nośnych; jeżeli kiedyś usłyszysz o zmianie polegającej na prostym „zatrudniliśmy więcej ludzi w sądach i daliśmy wszystkim więcej pieniędzy” wtedy będziesz mógł liczyć na szybsze rozpoznanie swojej sprawy.

Ok, już kończę objazd. Sędzia nie ma warunków do tego, żeby poznać detale sprawy lepiej od Ciebie. Jeżeli pracujesz w większej firmie pomyśl o kontakcie z nim jak o przekazywaniu info na piśmie zarządowi spółki. Wrzucasz tylko to co ważne, a później dodatkowo jeszcze to ścinasz. Zostaje same mięso. Jeżeli przykryjesz je jarmużem czy innym puree z dzikiego brokuła zwiększasz ryzyko, że to co istotne w ogóle się nie przebije do konsumpcji.

Kilka zdań oceny prawnej możesz dorzucić, kilka faktów już nie

Rzecz ostatnia, czysto warsztatowa. W sporach gospodarczych (a z takimi mamy w kancelarii do czynienia najczęściej i z takimi Ty też będziesz się najpewniej borykać na tle umowy o roboty budowlane) istnieją bardzo restrykcyjne zasady przedstawiania zestawu „dowody & fakty”. W teorii ma to zapewnić szybsze rozpoznanie spraw (bo ma przecież sens, żeby wymagać od strony karnego napisania o wszystkim na samym starcie przygody procesowej, chociaż później będzie czekała kilka miesięcy na wysłanie przez sąd odpisu pozwu przeciwnikowi i dalszy rok na pierwszą rozprawę).

Niezależnie od tego jak oceniać takie rozwiązanie (źle) trzeba się do niego dostosować. Jeżeli więc widzę okoliczność, która może przybliżyć nas do wygrania sprawy ładuję ją do działa pozwowego i odpalam w siedzibę sądu. A jeżeli (co mniej prawdopodobne) przyjdzie mi do głowy nowy pomysł prawny na zmiksowanie posiadanych już składników faktowych w nowe danie albo (co bardziej prawdopodobne) jakiejś kwestii czysto prawnej nie będę chciał na starcie akcentować, żeby nie naprowadzać na nią przeciwnika? Generalnie – nie będę miał z tym problemu, jak długo podnosząc nowe argumenty prawne będą mógł palcem pokazać na przedstawione wcześniej fakty.

Przerzućmy teraz faktowy medal na drugą stronę. Znajdziesz tam wypisane dużym fontem słowo „DOWODY”. Drugą, najbardziej obszerną część pozwu w sprawie, od której zacząłem ten materiał. Mając po swojej stronie fakty poparte dowodami możesz zostać zwycięzcą procesu. Mając po swojej stronie fakty nie poparte dowodami możesz zostać co najwyżej moralnym zwycięzcą. Co do samej jakości dowodów przyjmij, że weryfikujesz ją jak fanatyczny miłośnik makaronu al dente – im twardsze, tym lepsze.

I rzecz ostatnia, o którą możesz się potknąć. Wskazanie sądowi, co chcesz pokazać mu danym dowodem. Owszem, nawet prawnikom zdarza się pisać, że dziesięciu świadków, których chcą zaprosić na salę sądową, ma opowiadać o „okolicznościach realizacji inwestycji”. Ba! Są nawet zatwardziali przedstawiciele starej szkoły, którzy otaczając się nimbem tajemnicy rzucają wyłącznie „dowody na okoliczności wymienione w pozwie”. Jednak sądy słusznie temperują takie podejście. Przy każdym dowodzie masz powiedzieć sądowi, jaki konkretnie fakt uzyskamy dzięki jego przeprowadzeniu. Będzie to np. to, że świadek Iksiński potwierdzi, że na naradzie koordynacyjnej w dniu Y podwykonawca otrzymał dokumentację zamienną do swoich robót albo to, że w piśmie z dnia Z wykonawca zgłosił inwestorowi, że dostarczona przez niego stal ma niewłaściwy ocynk. A jeżeli nie dopełnisz tego standardu? Może się okazać, że Iksiński i pozostałych dziewięciu amigos nie zostanie w ogóle poproszonych na salę rozpraw żeby wytłumaczyć co zadziało się na placu budowy, a sąd nie będzie miał chęci asekuracyjnie czytać dwóch segregatorów pism wymienianych przy prowadzeniu inwestycji, żeby domyślić się, co z zawartych w nich informacjach Cię interesuje. A pamiętasz co pisałem na temat zestawienia fakty vs fakty+dowody, prawda?

10 zasad pisania pozwów w sprawach budowlanych  

Urodził się z tych przemyśleń wcale niekrótki materiał. Zastosuję więc inną taktykę, którą można przyjąć dla zwiększenia lekkostrawności pozwu – w bullet-pointa’ach przedstawię główne rzeczy, które chciałem przekazać.

  1. Nie prowadzisz podyplomówki dla sędziów z prawnych aspektów sporów budowlanych. Nie rób więc z pozwu monografii prawniczej z omówieniem wszystkiego od podstaw.
  2. Z perspektywy sądu wersja wydarzeń Twoja i Twojego przeciwnika ma równe szanse na bycie tą prawdziwą. Nie obrażaj się na to.
  3. Kompleksowe przedstawienie faktów ważnych dla oceny Twoich żądań = większa szansa na korzystne rozstrzygnięcie.
  4. Sędzia nie ma możliwości, żeby poznać Twoją sprawę tak wnikliwie jak Ty. Patrz zdanie drugie w pkt 2.
  5. Pozew to serwowany sędziemu posiłek. Mięso ma w nim dominować w stopniu, który doprowadziłby weganina do omdlenia.
  6. Faktami prowadzisz ogień zaporowy. Opróżniasz do zera magazynek z tego, co może Ci pomóc wygrać.
  7. Prawnicy lubią dywagować o niuansach. Na aspekty czysto prawne podywagujesz więc nawet później niż w pozwie, o ile przeprowadzisz wcześnie ostrzał zgodnie z pkt 7.
  8. Mając po swojej stronie fakty poparte dowodami możesz zostać zwycięzcą procesu. Mając po swojej stronie fakty nie poparte dowodami możesz zostać co najwyżej moralnym zwycięzcą.
  9. Dowody oceniaj jak fanatyk makaronu al dente – im twardsze, tym lepsze.
  10. Dowody przedstawiasz na konkrety, a nie „okoliczności współpracy stron” czy „To, że druga strona umowy to zła strona była”.

Łukasz Mróz

Od wielu lat swoją wiedzą na temat prawnej strony kontraktów budowlanych dzielę się online jako pisząc teksty, nagrywając podcasty i wideo.

Napisz komentarz

Sprawdź także