Bolączki inwestycji zaprojektuj i buduj #268
W tym tygodniu na podcastowy tapet trafił model zaprojektuj i buduj. Trafił za sprawą pani Agnieszki, która w mediach społecznościowych zadała mi pytanie o to czy zamawiający może „elastycznie” podchodzić do P.F.U. – raz traktując dane w nim zawarte jak ogólniki bez znaczenia, a w innym przypadku przyjmując je za wiążące ustalenia.
Jest to jedna (z długiego szeregu) problematycznych sytuacji, które regularnie pojawiają się przy realizacji mądrze brzmiącego design & build. Przykłady innych, o których usłyszysz w tym odcinku:
„Zaprojektuj i buduj” coraz bardziej popularne także w mniejszych inwestycjach
W swojej pracy obserwuję rosnącą popularność formuły zaprojektuj i buduj także w inwestycjach mniejszej skali i wśród inwestorów nie zaliczających się do podmiotów największego kalibru. Wydaje mi się, że za tą popularnością leży po części* uleganie złudnej wizji tego sposobu prowadzenia inwestycji jako drogi do:
1. z jednej strony osiągnięcia absolutnej sztywności wynagrodzenia wykonawcy,
2. z drugiej elastycznego doprowadzenia do osiągnięcia efektu finalnego, który zaspokoi oczekiwania inwestora.
[* Jako ciekawostkę mogę napisać, że zawsze przyjmowałem, że rzeczą, która najbardziej przyciąga inwestorów do zaprojektuj i buduj był jeden adres firmy do realizacji. Połączenie roli projektanta i realizatora robót pozwala uniknąć chronicznie występujących sporów o wady projektu oraz daje wykonawcy pełną kontrolę i odpowiedzialność w zakresie efektu końcowego. Prowadząc jednak któregoś razu szkolenie, na którym mocno reprezentowana była strona inwestorów publicznych usłyszałem, że główną zaletą, w którą celują wybierając desing & build są niższe koszty inwestycji]
Ryzyko wykonawcy w inwestycji „zaprojektuj i buduj”
Kwestia kosztu wiąże się nieodzownie z pakietem ryzyk ciężących na wykonawcy.
Owszem siłą rzeczy w modelu zaprojektuj i buduj pakiet ten będzie bardziej rozbudowany niż przy klasycznym buduj. Chociażby z tego prostego względu, że wrzucanie na barki wykonawcy także zakresu projektowania oznacza przyjęcie przez niego ryzyk, które powinien uwzględnić profesjonalista w zakresie projektowania, a nie tylko specjalista w zakresie budowania.
Jednak nawet w modelu zaprojektuj i buduj ryzyka wykonawcy nie są nieograniczone. Jednym z głównych czynników, które je limitują pozostaje możliwość przewidywania danego kosztu (tak, tego samego przewidywania, które bierzemy pod uwagę też iw w inwestycjach typu buduj). Przy czym za jednym z moich ulubionych wyroków SA w Warszawie powtórzę, że jest ogromna różnica między potencjałem wystąpienia jakichś prac do wykonania, a możliwością przełożenia tego potencjału na konkretne złotówki.
Definiowanie z góry zadania w „zaprojektuj i buduj”
Jeżeli chodzi o elastyczność w prowadzeniu inwestycji odnoszę wrażenie, że po stronie zamawiającego bywa ona rozumiana jako „Ok, to tak ogólnie wiemy, że chcemy pływalnię/drogę/budynek urzędu, ale jak to ma finalnie wyglądać będziemy określali na bieżąco w uzgodnieniach/ustaleniach/konsultacjach”.
Zderzę to z cytatem z wyroku, w którym sąd posłużył się ujmująco bezpośrednim:
„(…) zamawiający jest zobowiązany na etapie przetargu znać dokładnie swoje wymagania, a więc z góry musi „wiedzieć, czego chce”.”
Inwestycja zaprojektuj i buduj nie jest samolotem, który wykonawca konstruuje w czasie lotu. Już przed oderwaniem się od płyty lotniska wykonawca ma mieć pełną informację o oczekiwaniach zamawiającego co do tego, czym ten chce lecieć. Procedury takie jak uzgodnienia czy zatwierdzenia nie służą wygodnemu dodawaniu nie zdefiniowanych uprzednio wymagań co do efektu finalnego.
Napisz komentarz